Alexander Grothendieck – genialny matematyk, który odrzucił miliony dolarów

Jeden z największych matematyków XX wieku.

Alexander Grothendieck (ur. 28 marca 1928 w Berlinie, zm. 13 listopada 2014 w Saint-Girons / Ariege) uznawany jest za jednego z największych matematyków XX wieku.

Mówi się o nim, że wprowadził nowy sposób myślenia w matematyce i wpłynął na kierunek jej rozwoju na wiele lat. Jego dokonania są ogromne, w szczególności w dziedzinie geometrii algebraicznej. U szczytu sławy zrezygnował z kariery naukowej poświęcając się działalności pacyfistycznej i ekologicznej.

Prawie każdy etap w jego życiu jest dramatyczny.

Urodził się 28 marca 1928 w Berlinie. Jego ojciec był rosyjskim anarchistą biorącym aktywny udział we wszystkich niemal rewolucjach tamtych czasów. Po rewolucji 1905 roku został zesłany na Sybir, gdzie spędził 10 lat jako więzień polityczny.

W latach dwudziestych zamieszkał w Berlinie, gdzie poznał Hankę Grothendieck. Pracował wtedy jako uliczny fotograf, aktywnie działając w ruchach lewicowych. Oboje z Hanką zamierzali być pisarzami. Ojciec Aleksandra nigdy niczego nie napisał, ona zaś kilka artykułów, oraz biograficzną powieść Eine Frau, która nigdy nie została wydana.

W 1933 rodzice Aleksandra wyjechali do Paryża. On sam przez kilka lat wychowywał się w Hamburgu, ale w 1939 ze względów bezpieczeństwa wysłano go do Francji.

We Francji ojciec Aleksandra uchodził za niebezpiecznego rewolucjonistę i wkrótce został umieszczony w obozie La Vernet, skąd w 1942 władze Vichy deportowały go do Auschwitz. gdzie został zamordowany. Matka i syn przebywali w innym obozie, o nieco łagodniejszym reżimie. Przez pewien czas, kiedy rozdzielono go z matką, opiekowała się nim szwajcarska organizacja charytatywna.

Po wojnie Grothendieck zamieszkał z matką w pobliżu Montpellier i zapisał się na uniwersytet pracując dorywczo przy zbiorach win. Matka pracowała wtedy jako sprzątaczka.

W tym czasie uniwersytet w Montpellier nie miał dobrej opinii w środowisku matematyków, więc kontynuował naukę w École Normale Supérieure w Paryżu, gdzie poznał członków grupy Bourbaki.

Po uzyskaniu doktoratu  miał problem z uzyskaniem stałej pracy, gdyż nie miał żadnego obywatelstwa. Do końca życia pozostał obywatelem świata legitymującym się paszportem ONZ. Nie starał się o obywatelstwo francuskie, gdyż nie chciał służyć w żadnej armii. Pracował więc dorywczo jako stolarz.

Grotendieck inspiratorem szerokiej rzeszy matematyków

Dzięki protekcji Laurenta Schwartza w latach 1953 – 1955 wykładał w Brazylii na uniwersytecie Sao Paulo. W 1959 związał się z Institut des Hautes Études Scientifiques (IHES). Jego seminaria z geometrii algebraicznej uczyniły z tego instytutu światowe centrum tej dyscypliny.

Grotendieck wykazywał niezwykłą energię, otwartość i szczodrość w dzieleniu się swymi ideami z innymi i inspirowaniu szerokiej rzeszy matematyków. Jego pracowitość i pełne pasji oddanie matematyce było legendarne. Nie czytał gazet, nie chodził do kina. Pracował dniami i nocami, prowadząc jednocześnie rozległą korespondencję.

W roku 1966 Grothendieck otrzymał medal Fieldsa, jedno z najwyższych wyróżnień w dziedzinie matematyki na świecie. W proteście przeciwko władzom sowieckim nie pojechał jednak do Moskwy go odebrać. W 1988 roku Szwedzka Akademia Nauk uhonorowała go nagrodą Crafoorda. Nagroda ta, w wysokości 270 000 dolarów, stanowi pewien rodzaj rekompensaty dla matematyków, którym Alfred Nobel nie ufundował nagrody pomijając tę dyscyplinę. Grothendieck odmówił jednak przyjęcia nagrody. W liście do członków Akademii opublikowanym w dzienniku „Le Monde” pisał, że prestiżowe nagrody naukowe są przyznawane tym, których status społeczny jest wysoki i którzy cieszą się większym dobrobytem materialnym i przywilejami od innych.

„Moja pensja profesora uniwersytetu wystarcza mi aż nadto na potrzeby moje i moich bliskich. Co się tyczy wyróżnienia mych prac, jestem przekonany, że jedynym prawdziwym potwierdzeniem płodności jakiejś idei lub nowej wizji jest czas”.

Odmowę przyjęcia nagrody tłumaczył także nieuczciwością w świecie nauki, gdzie przywłaszczanie cudzych dokonań stało się regułą tolerowaną przez wszystkich, nawet w najbardziej oczywistych i drastycznych przypadkach. W swoim liście wyrażał także przeczucie dramatycznych i nieprzewidzianych zdarzeń, które przed końcem wieku miały zmienić sposób myślenia, oraz pojmowanie nauki i jej celów.

Aktywność polityczna i ekologiczna.

Około 1970 roku Grodendieck uświadomił sobie, że wysiłek, który poświęcił matematyce, powoduje w nim rodzaj duchowego otępienia. Prawdopodobnie był to jeden z ukrytych motywów jego odejścia z IHES. Zewnętrznym powodem stał się konflikt z założycielem instytutu. Grothendieck odkrył, że instytut otrzymuje finansowe wsparcie od ministerstwa obrony i zaprotestował ostro przeciwko temu. Mimo że większość kolegów wolała zrezygnować z tego finansowania niż spowodować jego odejście, w swoim radykalnym proteście pozostał odosobniony. . Przeświadczenie, że ludzie nauki nie powinni kolaborować z instytucjami wojskowymi, stało się odtąd jednym z głównych motywów jego aktywności publicystycznej i społecznej.

Po odejściu z IHES Grothendieck założył w 1970 r. w Montrealu grupę Survivre et Vivre (Przeżyć i żyć), której celem było szerzenie idei pacyfistycznych i ekologicznych.

Zaangażowanie w aktywność polityczną nie pojawiło się u niego nagle. Już wcześniej znany był z różnych politycznych gestów. W 1967 odwiedził Wietnam. Był pod wrażeniem praskiej wiosny i protestów studenckich w 1968. Założona w Montrealu grupa wydawała biuletyny „Survivre et Vivre” (1970 – 1973) oraz „Bulletin de Liaison”(1972). Redagowali go matematycy związani wcześniej z grupą Bourbaki. „Bulletin de Liaison” był dodatkiem do „Survivre et Vivre” i miał na celu integrację różnych grup ekologicznych. Podkreślano w nim konieczność moralnej odnowy ludzkości i uwrażliwienia ludzi nauki na konsekwencje ich własnej pracy.

Na łamach biuletynu protestowano przeciwko ideologii scjentystycznej oraz powszechnej iluzji, wedle której wyspecjalizowana nauka jest w stanie rozwiązać wszystkie problemy ludzkości. Pisano, że nauka stała się ideologią elit finansowych, militarnych, industrialnych i politycznych, a przez to także negatywną siłą współczesnego świata.

Sterowana przez potężną mniejszość podporządkowana jest destruktywnym tendencjom industrialnej cywilizacji. Jej metody oparte na rywalizacji, hierarchii i nepotyzmie są odległe od ideałów poznawczych, a motywacją badań zamiast szczęścia ludzkości stało się egoistyczne dążenie do osiągania pozycji społecznej i promocja własnej osoby.

Członkowie grupy mieli odmawiać współpracy z organizacjami i instytucjami o charakterze militarnym, finansowania swojej działalności naukowej ze źródeł wojskowych oraz uczestnictwa w konferencjach i seminariach finansowanych z takich źródeł.

Gwałtowne wystąpienia, radykalne pomysły i bezkompromisowe zachowana Grothendiecka negatywnie wpływały na jego pozycję w środowisku naukowym. Pomimo uznania i sławy nie zawsze mógł liczyć na jego przychylność. W latach 1970 – 1972 wykładał jako profesor wizytujący w prestiżowej College de France. Kiedy po dwóch latach złożył aplikację na stanowisko w tej uczelni, zwalniane właśnie przez Szolema Mandelbrota, spotkał się z odmową.

W tym czasie pojawiły się u Grodendiecka także problemy rodzinne zakończone separacją z żoną. Nie zatrudniony nigdzie na stałe Grothendieck często wyjeżdżał z wykładami do USA. Aby szerzyć idee Survivre zgadzał się wykładać matematykę jedynie wtedy, gdy umożliwiano mu także wykład o charakterze politycznym. W Ameryce podczas swoich wykładów poznał studentkę Justine Bumby, która oczarowana jego osobowością przyjechała z nim do Francji. Zamieszkał z nią na południu Paryża w Chatenay-Malabry, gdzie założyli komunę, która jednak rozpadła się na skutek konfliktów wewnętrznych.

Grothendieck na początku lat siedemdziesiątych czytał modne w kręgach kontrkultury: Tao Te Ching i pisma Krishnamurtiego.

Sprzedawał organicznie hodowane jarzyny i sól z morza i wydawał się całkowicie usatysfakcjonowany nową pasją życia. W 1973 r. przeprowadził się wraz z Justine na południe Francji do Olmet-le-sec, wioski stanowiącej centrum ruchu kontrkultury. Tam także bez powodzenia usiłował stworzyć komunę. Grothendieckowi, który wśród matematyków uchodził za autorytet i był przyzwyczajony do tego, że wszyscy zgadzali się z jego opinią, trudno było zaadaptować się do nowego środowiska. Zdyscyplinowany i skłonny do ciężkiej pracy teraz przebywał wśród ludzi, którzy całymi dniami słuchali muzyki i którzy często lekceważyli go. Na ogół otwarty i ciepły miewał napady złości, po których następowały długie okresy milczenia.

Także związek z Justine przestał układać się. Wkrótce po urodzeniu syna Justine odeszła od niego i wyszła powtórnie za mąż w USA, zabierając ze sobą syna.

Grothendieck podkreślał często kobiecy aspekt swojej psychiki, aspekt jin wyrażający się w medytacji, wizjach, wrażliwości i intuicji. Pomimo naiwności i marzycielstwa był jednak także niezłym bokserem. W czasie jednej z demonstracji pokojowych w Awinionie zdenerwowany reakcją policji osobiście pobił dwóch oficerów. Obezwładniony przez oddział policji wylądował na komisariacie. Kiedy okazało się, że jest profesorem renomowanej College de France puszczono go wolno. Ale sława nie uchroniła go kilka lat później przed wyrokiem sądowym za mniejsze przewinienie. Otrzymał wyrok więzienia i grzywny na podstawie przepisu pochodzącego z 1945 r., który zabraniał

udzielania schronienia ludziom o nieuregulowanej sytuacji prawnej.

W tym czasie wielu buddyjskich mnichów i wyznawców buddyzmu przewijało się przez jego dom w pobliżu Montpellier. Z powodu jednego z nich sąd wymierzył mu karę 6 miesięcy wiezienia i 20000 franków grzywny. Grothendieck wściekły protestował przeciwko wyrokowi, co odbiło się szerokim echem w prasie w całym kraju, ale w końcu musiał zapłacić grzywnę. Karę więzienia objęto zawieszeniem.

W r. 1973 Grothendieck podjął pracę na Uniwersytecie w Montpellier, tym samym, na którym rozpoczął swą drogę naukową. Aż do 1988 r., do momentu odejścia na emeryturę uczył tam podstaw matematyki. Zdarzało się, że przychodził na wykłady w połatanym hipisowskim ubraniu i rozdawał wyhodowane przez siebie organicznym sposobem jabłka.

Jeden z jego przyjaciół przytacza anegdotę, jak wspólnie jechali starym citroenem prowadzonym przez Grothendiecka podczas ulewnego deszczu. Grothendieck nie zwracał w ogóle uwagi na drogę pochłonięty konwersacją.

„Miałem wrażenie, że nie wyjdę z tego żywy“ – wspomina Jean Malgoire. „Grothendieck miał szczególny stosunek do rzeczywistości. Zamiast przystosować się do niej wierzył święcie, że rzeczywistość dostosuje się do niego“.

W 1991 r. Grothendieck zamieszkał w Saint-Girons.

W latach 1983 -1986 Grothendieck pisał Récoltes et Semailles: Réflexions et témoignage sur un passé de mathématicien (Zbiory i siewy: refleksje i przesłanie byłego matematyka).

Jest to około 2000 stron spontanicznych zapisków, podzielonych na części, opatrzonych przypisami, zawierających obok szczegółów biograficznych, rozmaite obrazy, myśli, przeczucia i sny. Poszczególne fragmenty są ponumerowane w dość zagmatwany sposób, każdy nosi jakiś tytuł, często intrygujący i mylący. Charakter tego niezwykłego dzieła oddają w jakimś sensie tytuły niektórych fragmentów: Magia rzeczy, Waga samotności, Wewnętrzna przygoda – mit i świadectwo, Mieszkańcy i budowniczowie, Wielka Idea – czyli las i drzewa, Struktura i forma – czyli droga rzeczy, Nowa geometria – małżeństwo liczby i wielkości, Magiczny wachlarz – czyli niewinność, Topologia, czyli mierzenie mgieł, Mutacje pojęcia przestrzeni – czyli oddech i wiara, Motywy – czyli serce w sercu, Śmierć jest moją kołyską, Rzut oka na sąsiadów, Dziecko i dobry Bóg, Sen i Śniący, Pragnienie i medytacja, Zachwycenie, Piękność nocy i piękność dnia, Bawiące się dziecko, Piękna nieznajoma, Wznoszące się morze.

W 1988 r. Grothendieck rozesłał kopie Récoltes et Semailles do znajomych matematyków na całym świecie. Nigdy nie opublikowane krążyły w środowisku matematyków,budząc konsternację głównie z powodu fragmentów zawierających napastliwe uwagi pod adresem dawnych kolegów. Mimo to angielski tłumacz Roy Lisker stwierdził po latach: „Gdybym miał wybierać pomiędzy dwoma książkami, Alicją w krainie czarów i Récoltes et Semailles, z których tylko jedną mógłbym zabrać ze sobą na bezludną wyspę, wybrałbym tę ostatnią“.

Więcej http://www.zb.eco.pl/publication/wielcy-nieznani-aleksander-grothendieck-p450l1

Leave a Comment

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert

Translate »
Instagram